wtorek, 10 lipca 2012

Nokia struggle: i stworzył Fin telefon...

Jedziemy dzisiaj z moim telefonem do doktora.
C3-01 to mały, ale w gruncie rzeczy wielki, pół-dotykowy niewypał, który zacinał się od pierwszych dni, a uwziął się na mnie na dobre tuż przed sesją letnią. Złośliwość rzeczy martwych w czystej postaci. Zło wcielone. Miała to Paula, miał to Pan Reszela (dziękuję za pozdrowienia z Kalisza). Zaczęłam krakać ja, a dopadło mnie na końcu. Oto ekran dotykowy przestaje działać a książka telefoniczna pozostaje niezsynchronizowana z Ovi. Wadliwość serii dotykająca każdego, także mojego egzemplarza, spotkała się ze spodziewanym zdziwieniem z mojej strony. Bo ja bardzo dużo rzeczy potrafię przewidzieć, tylko później się okazuje, że ooo! zgadłam!
Po godzinnej próbie dostania się do książki telefonicznej albo chociaż do ustawień, do głosu dochodzi frustracja... Uderzanie telefonem o biurko i rzucanie po podłodze nie przynoszą spodziewanych efektów. Przeciwnie, klawiatura się zablokowała i teraz to już kaplica. A może mój telefon jest opętany?  Albo co gorsza - się obraził! Zaraz, zaraz... Gitara była Samuel, laptop Alla, służbowa komórka Dotykalski. No tak, to by wiele wyjaśniało. Panna Nokia stroi fochy bo nie dostała imienia. A może... młotek? Albo lepiej nie, bo pan doktor stwierdzi maltretowanie i anuluje mi gwarancję... 
Podłubię sobie jeszcze pół godziny przy ekranie. 
Kto wie, może nowe hobby z tego będzie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz